Mimo, że kolejne lato jest już w pełnym rozkwicie, to władze Wrocławia nadal nie potrafią znaleźć odpowiedzi na pytanie, co uczynić z pozostałościami dawnej pływalni zlokalizowanej przy ulicy Harcerskiej na Oporowie. Zaniedbane i czterometrowej głębokości baseny wypełnia woda, a na jej powierzchni unoszą się różnego rodzaju odpadki, w tym mnóstwo butelek po napojach alkoholowych.
Przy tej degradującej konstrukcji gromadzą się nie tylko ryby, żaby i kaczki, które zamieszkują zalaną teren, ale również młodzież. Ta ostatnia, zapewne szukając emocji i odrobiny adrenaliny, organizuje tam niebezpieczne gry i zabawy, narażając się na ryzyko wypadku nad głębokim zbiornikiem oraz na kruchych pomostach.
Pomimo prób miasta, teren ten nie został skutecznie zabezpieczony. Wciąż brakuje wyraźnego planu dotyczącego przyszłości miejsca, a niewystarczające ogrodzenie sprawia, że dostęp do niego ma praktycznie każdy. Pytanie brzmi: czy musi dojść do tragedii, by urzędnicy podjęli w końcu konkretne działania i zdecydowali co zrobić z tym coraz bardziej zniszczonym i niebezpiecznym obiektem? Czy jego stopniowe popadanie w ruinę z roku na rok nie jest wystarczającym sygnałem do działania?