Biurokraci z Dolnośląskiego Inspektoratu Farmaceutycznego we Wrocławiu przekreślili cały dorobek życiowy Jerzego Deckerta, 77-latka z Wałbrzycha. Mężczyzna ten, będący w służbie swoich pacjentów i z pasją pracujący w sektorze farmaceutycznym przez długie 55 lat, nagle znalazł się bez środków do życia. Pomimo panującej pandemii Covid-19, kiedy to wielu ludzi nie mogło uzyskać dostępu do opieki medycznej z powodu zamknięcia przychodni, Deckert nie odmówił im pomocy. Dziś jednak nie ma co jeść, nie ma za co płacić rachunków, musiał oddać swój samochód, a teraz grozi mu utrata dachu nad głową.
Kwestia brzmi: Dlaczego zarządzający Apteką pod Arkadami w Wałbrzychu został ukarany najbardziej drakońską z możliwych kar przez Dolnośląski Inspektorat Farmaceutyczny we Wrocławiu? Bez ostrzeżenia, po przeprowadzonej kontroli, zamknięto aptekę, którą Deckert i jego bliska współpracownica, Aneta Lubczyńska, prowadzili na Piaskowej Górze przez ponad dwie dekady. W rezultacie setki osób zostały pozbawione dostępu do leków, na które mieli recepty w tamtejszej aptece. Ta decyzja dotknęła również pacjentów potrzebujących specjalistycznych leków, które nie mogą być przepisane przez zwykłego lekarza.