Sceneria stolicy Dolnego Śląska po każdym opadzie deszczu przypomina nieco krajobraz po potopie. W miejsce boisk pojawiają się baseny, parkingi zamieniają się w jeziora, a ulice wyglądają jak rzeczne koryta. To wszystko skutkuje sporymi utrudnieniami w ruchu drogowym i powoduje frustrację wielu mieszkańców miasta.
Poniższe warunki pogodowe stanowią wyzwanie dla każdego kierowcy. Przejazd przez ogromne kałuże to jedno, ale po deszczu zaczyna się prawdziwa walka o miejsca parkingowe. Wiele z nich staje się niedostępnych, zwłaszcza te zlokalizowane na podwórzach, ponieważ opuszczenie pojazdu często wiąże się z koniecznością zmiany przemoczonej odzieży.
Mieszkańcy Wrocławia nie kryją swojego niezadowolenia. Jak opowiadają Radiu Wrocław, sytuacja powtarza się za każdym razem, kiedy pada deszcz, a woda często dosięga do pół wysokości koła samochodowego. Dystans do kałuż jest ogromny, a system kanalizacyjny nie radzi sobie z tak dużą ilością opadów. Jedno z relacji mieszkańców brzmi: „Po deszczu to już rzeczywistość przypomina rzekę, która płynie ulicami. System kanalizacyjny nie jest w stanie poradzić sobie ze stu procentowym odbiorem tych opadów.”
Mimo że studzienki odpływowe są regularnie czyszczone, nie jest możliwe natychmiastowe usunięcie zatorów we wszystkich z ponad 27 tysięcy tego typu urządzeń. Ponadto, konstrukcja wrocławskiego systemu kanalizacyjnego nie brała pod uwagę skutków zmian klimatycznych, co obecnie wpływa na niewydolność tej infrastruktury.
Ewa Mazur z Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta w Radiu Wrocław wyjaśnia, że problem pogłębia ciągłe rozbudowywanie miasta: „Powstają nowe budynki, a każdy dach stanowi dodatkową powierzchnię, która zbiera opady. Niestety, dawna tendencja do tworzenia ogromnych parkingów również nie pomogła sytuacji – betonowe powierzchnie tylko potęgują efekt suszy.”