29 lipca, tuż przed konfrontacją na boisku pomiędzy Śląskiem Wrocław a Zagłębiem Lubin, sytuacja na stadionie nabrała dramaturgicznego tempa. Niedostateczne możliwości przepustowe na bramkach, co skutkowało opóźnieniem wejścia wielu kibiców mimo ich wcześniejszego przybycia, doprowadziły do powstania ogólnego zamieszania. Wśród tłumu, który próbował się dostać na trybuny, były nawet rodziny z małymi dziećmi.
Załoga ochrony, mając na celu stłumienie rosnącego niezadowolenia wśród fanów, użyła gazu pieprzowego. Ruch ten wywołał jeszcze większą irytację wśród tłumu czekającego na wejście do stadionu.
Obserwowaliśmy te niepokojące zdarzenia na żywo. Na pewno było to niezaplanowane przez Szymona Marciniaka, sędziego prowadzącego mecz, który miał rozpocząć się o godzinie 20. Wciąż duża grupa kibiców oczekiwała na wejście do obszaru przed stadionem na pół godziny przed planowanym startem spotkania.
Problem może wynikać z błędnej decyzji organizatorów, którzy zdecydowali się otworzyć tylko dwie spośród wielu dostępnych bramek wejściowych. Przy tak dużym zainteresowaniu meczem – blisko 17 tysięcy kibiców pojawiło się na spotkaniu – decyzja ta mogła okazać się niestosowna i przyczynić się do powstałych problemów.